Reżyser w swoim spostrzeganiu rynku pracy zatrzymał się chyba na początkach XXI wieku. Ani to śmieszne, ani to straszne, raczej żenujące. Taki sobie zbiór scenek, na dodatek powtarzalnych. I po co tyle wulgaryzmów? Że to niby takie prawdziwe?
Rozumiem, że można nie lubić procesu rekrutacji, ale to jest tak banalne, tak stereotypowe i tak tandetnie przestarzałe. Ciekawa scenografia i niezła obsada.
Spora prawda, zapewne też inaczej to wygląda, ale ogólnie rynek teraz chętnie łyka młodych po studiach, no i daje im po prostu ciężkie fuchy i spory za.pie.rdol, a hajs słaby, choć do 26 roku to teraz bez podatku młodzi trzepią totalnie hajsidło. Ale w każdym razie rynek chętnie młodych bierze, po 30-stce i bez wyższego wykształcenia, to dopiero jest ciężko pracę znaleźć.