przy tym jest przejmującym studium rozpaczy po stracie dziecka. Utwór tak czuły, delikatny, kruchy, że aż trudne do opisania. Zupełnie nietuzinkowy. Niezapomniane przeżycie.
Podpisuję sie pod Twoim każdym słowem, subtelność bez fajerwerków, trudny temat, warty obejrzenia. Sama jestem mamą 3,5 letniej dziewczynki, dlatego rozumiem ten film.
Film przy okazji zaskakująco... antyklerykalny. Nie pozwala rozgrzeszać krzywd niezawinionych (utrata dziecka).
Dobitnie świadczą o tym rozmowy.
Z matką-dewotką:
"-A jeśli Bóg istnieje?
-To znaczy, że jest sadystą."
Na sesji terapeutycznej:
"-Chcemy wierzyć, że Bóg zabrał do nieba nasze dziecko, bo potrzebował jeszcze jednego aniołka.
-Nie mógł go sobie stworzyć? W końcu jest Bogiem."
Ale przede wszystkim jest o bólu po stracie dziecka.
"-Czy ten ból mija?
-Nie. Ale się zmienia.
-Jak?
-Wpierw jest głazem, który cię przygniata. Potem to już kamień w kieszeni. Waży mniej, ale nigdy cię nie opuści."