Jestem fanką horrorów, w związku z czym obejrzałam ich już dosyć sporo. Jest to gatunek cholernie ciężki, bo... wszystko już było. Niektórzy na pewno będą marudzić, że w Uśmiechnij się też mamy klasyczne rozwiązania, znane schematy, czy jumpscary, ale to wlasnie typowe dla gatunku elementy pozwalają na zapisać do niego film.
Klimat tego filmu jest moim zdaniem oryginalny. Mamy lekarza psychiatrę/psychoterapeutę z traumą na koncie i pacjentkę popełniającą bardzo dziwne samobójstwo na jej oczach. Od tego momentu nie wiemy, czy pani doktor zmaga się z załamaniem nerwowym, objawiająca się w pełnej krasie chorobą psychiczną czy tajemniczą siłą, duchem, potworem. Atmosfera jest gęsta, że możnaby wbić w nią coś ostrego. Czasem czujemy, że zaraz wydarzy się coś strasznego, a nie dzieje się nic. Inny razem myślimy "będzie spoko" a podskakujemy w siedzeniu.
Muzyka i dźwięk spełniają w filmie bardzo ważna rolę, świetnie robią klimat, niekiedy mialam dreszcze od samej warstwy akustycznej. Ciekawa praca kamery, ujęcia bokiem, do góry nogami, po okręgu to bardzo ciekawe zabiegi, dość niespotykane.
Jak na horror mamy tutaj świetnie zarysowaną psychologicznie postać, która w osobie głównej bohaterki dźwiga fabule świetnie. Film mógłby nie wyjść tak dobrze bez wydobycia poczucia wyobcowania, zagubienia, paranoi. Praktycznie do końca filmu nie możemy mieć pewności z czym dr Rose się zmaga, czy ze sama sobą?
Oczywiście, jest to reżyserski debiut, nic więc dziwnego, że reżyser mógł chcieć trochę "za bardzo" i "za dużo". Nie złapał się tylko jednego rozwiązania, złapał ich kilka. I tak jest strasznie, niepokojąco, a czasem zakrawa to o kicz czy nawet nawiązuje do klasyki w stylu gore. Niektóre momenty zdają się rzeczywiście karykaturalne, choć wciąż film nie traci na tym ani klimatu ani uroku.
Końcówka zdaję zdaję się serwować zakończenie jakiego widz by chciał się spodziewać, tylko po to, by jednak się rozmyślić dając reżyserowi szansę przestraszyć nas jeszcze raz.
Debiut ten oceniam wysoko na swojej indywidualnej skali, głównie, za powiązanie tematyki natury chorób i zaburzeń psychicznych z formułą horroru. Przyznam szczerze, że uwielbiam takie połączenia a przemyślenia na temat tego jak daleko może zajść ludzki rozum w walce z samym sobą i innymi sam w sobie przyprawia o gęsią skórkę. Będę śledzić twórczość tego pana.
A tymczasem... Nie uśmiechajcie się do mnie. Przynajmniej nie za długo...
Główna bohaterka to psychiatra, bo było widać, że ma plakietkę MD(Medical Doctor).
Ok, dzięki za sprostowanie, tego akurat nie przyuważylam i nie byłam w 100% pewna jej profesji
Super recenzja! Jestem natomiast zaskoczony, że przypuszczałaś na początku, że to zaburzenie psychiczne głównej bohaterki. Jak teraz o tym piszesz, to myślę, że faktycznie - takie założenie miał reżyser. Aczkolwiek przez zwiastun i motyw filmu jako widz od początku wierzyłem w to, co mówi bohaterka, czyli, że nie zwariowała. Gdybym odczuł ten obłęd, to bym ocenił jeszcze wyżej!
Mysle, że fabułą i świetna gra głównej bohaterki pozwalały na taką dwoistość interpretacji. Była zarysowaną traumą z jej dzieciństwa, co pozwalało sądzić, że być może to jednak dzieje się w jej głowie. Fajnie, że te różne sceny nie były do końca wyjaśnione bo np widzimy jak kupuje prezent, pakuje go, a potem co w nim znajduje siostrzeniec... Do końca "mialam nadzieje", że może to jednak obłęd, załamanie nerwowe, w końcu ludzki umysł nie zna granic. Ale jednocześnie wcale nie czuję się rozczarowana zakończeniem. Dzięki!
Dlaczego pod koniec ten policjant naraził ją na „samobójstwo”, skoro znał te wszystkie przypadki i wiedział jak to się skończy?
Po drugie skoro wiedziała, że to zły duch, a nie choroba psychiczna dlaczego nie poszła do egzorcysty?
Recenzja w punkt. Od razu widać że jesteś fanką horroru, bo oceniasz to co należy, a nie tak jak niektórzy na tym portalu zachowują się jakby Pana Tadeusza recenzowali.